Metamorfoza szafki PRL

"Jak dobrze mieć sąsiada." A gdy ten sąsiad robi generalne porządki w piwnicy, garażu i na strychu to mieć go jest więcej niż dobrze. Właśnie dzięki takiemu sąsiadowi pozyskałam takie oto skarby: 

Jako pierwszą poddałam metamorfozie szafkę. Początkowo miałam zamiar całą ją pomalować. Jest to rozwiązanie prostsze i szybsze. Ale czy efekt finalny zadowoliłby mnie? Nie. Oglądając wnętrze szafki zauważyłam, że górny blat jest drewniany. Pojawił się więc pomysł na wydobycie tego drewna spod grubej warstwy politury. (Tak, na ten genialny pomysł wpadł moja mama, ja "tylko" realizowałam go przez kolejne bardzo bardzo długie godziny) I ten etap okazał się najbardziej uciążliwy i pracochłonny. Najpierw próbowałam zetrzeć powłokę własnoręcznie papierem ściernym, potem za pomocą szlifierki małej, dużej, jeszcze większej - bez większych efektów. W końcu użyłam (dwukrotnie) środka do usuwania starych powłok - efekt nadal był mniej niż zadowalający. Środek ten ściągnął tylko część lakieru. Znów wróciłam więc do szlifowania ręcznego i wszystkimi szlifierkami po kolei. W końcu lakier (bardzo) powoli zaczął znikać i ustępować miejsca całkiem fajnej okleinie(?).
Kiedy do doczyszczenia zostały tylko brzegi blatu postanowiłam przyspieszyć sobie pracę używając szlifierki większej mocy z papierem ściernym bezkońcowym. I tu moja praca zaczęła się od początku. Użyłam zbyt grubego papieru ściernego i spod ciekawie wyglądającej okleiny zaczął przedzierać się kolor rdzawo-różowy...
Czyściłam więc dalej. Powłoka blatu nie dawała za wygraną. Po kolejnych godzinach szlifowania i kilkukrotnej zmianie papieru ściernego moim oczom ukazała się kolejna warstwa. 
Nie myślcie tylko, że jest ona ostatnią powłoką tego blatu. Przy krawędziach widać przetarcia do jego płyty.
Oprócz blatu wyczyściłam także mniejsze i większe listewki. Zrobiłam to za pomocą szklanych płytek. Myślałam także o drewnianych bokach i/lub przodzie jednak z tych miejsc powłoka ani drgnęła. 

Przygotowałam więc do malowania pozostałe części szafki. Powierzchnie bardzo dokładnie zmatowiłam papierem gruboziarnistym, ten o mniejszej ziarnistości okazał się w tym przypadku bezużyteczny. Następnie szafkę dokładnie odkurzyłam żeby pozbyć się pyłu, okleiłam elementy, których nie chciałam malować i nałożyłam 3 warstwy farby akrylowej z połyskiem. Każdą kolejną warstwę farby nakładałam po 24 godzinach od nałożenia poprzedniej. Do malowania użyłam wałka, a w trudno dostępnych miejscach cienkiego pędzelka. Na koniec zalakierowałam części drewniane. Listwy dwukrotnie, blat czterokrotnie. Każda warstwa schła około 12 godzin. Przed nałożeniem kolejnej, zmatowiłam i odpyliłam powierzchnie. 


Szafka po remoncie wygląda następująco:



Szafka zastąpiła moją toaletkę dając jednocześnie kolejne miejsce do przechowywania.
Efekt finalny wygląda następująco:



P.S. Więcej zdjęć możecie zobaczyć na moim instagramowym profilu. Jedno jest pewne, prędko nie zobaczycie tam takiej metamorfozy.

Komentarze

  1. Wszystko ładnie, pięknie, ale ... mylisz pojęcia, to nie politura byla na szafce tylko jakiś lakier chemoutwardzalny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty